Targi Wschodnie udały się znakomicie. Ten pierwszy popis polskiego przemysłu był dla wszystkich radosną niespodzianką. Po tylu latach wojny i zniszczenia taka żywotność i rozmach. Z ciekawością przyglądałyśmy się gorączkowemu pośpiechowi ostatnich przygotowań.
Trudno było uwierzyć, że jesteśmy w cichym, spokojnym Lwowie. Powozy, samochody, wozy ciężarowe, tłumy krzyczących, uwijających się robotników. Pracowało ich tam przeszło dziesięć tysięcy. Tempo iście amerykańskie.
Dostałyśmy zupełnie niespodziewanie bardzo wygodne miejsce w jednym z pawilonów. Bardzo malowniczy był nasz kącik. Zawieszony całymi barwnymi, mieniącymi się jedwabiami, powiewnymi gazami — wyglądał jak mały harem. Sprzedałyśmy więcej niż połowę batików. Mamy nadzieję, że dostaniemy wkrótce zamówienia.
Lwów, 5 października
Maria Kasprowiczowa, Dziennik, Warszawa 1968.